Przede wszystkim mniej zabawny, ale można obejrzeć. Daję 5/10.
Po pierwsze: film jest oparty na niemal takim samym schemacie, tyle że tutaj w grę wchodzi też zły czarnoksiężnik i zaklęty naszyjnik (za którego sprawą właśnie Jessie została zmieniona w posąg).
Po drugie: pojawia się tu znany i lubiany drugoplanowy bohater z pierwszej części - Hollywood Montrose (w którego ponownie wciela się Meshach Taylor), który pamięta wydarzenia z "Manekinu".
Myślę podobnie - do jedynki ("Manekin" - 1987) dla mnie zupełnie się nie umywa. Tamta komedia była lekka, urocza, zabawna i tamta aktorka, która grała żywego manekina była dużo fajniejsza - ta tu to jedynie głupia blondyneczka (co z tego, że kształty ok, jak zrobili z niej półdebilkę), no i nie był tej chemii między główną dwójką, a Ci robole tego całego hrabiego - pożal się Boże, tak samo jak kierownik sklepu.. Poza tym koncept z pojawianiem się dla wybranego mi się zdecydowanie bardziej podoba niż wersja z naszyjnikiem..
Tu nie było, magii, polotu, gagi poprawne i tyle i trochę odgrzewanych kotletów.
Z tej części nie pamietam żadnych genialnych scen, a w jedynce było ich mnóstwo i to sprawia, że do jedynki.z chęcią wrócę, a o tej części zapomnę..