To chyba ty przeżywasz jakieś zakrzywienie rzeczywistości. Maruge na filmie nie mówi, że nie wierzy w Biblię, mówi, że nie ufa kaznodziejom w kościołach, a zdanie wcześniej, że bardzo ważna jest edukacja - czytanie i rozumienie. Wynikało z tego, że tak ważna jest edukacja, by m.in. móc samemu przeczytać Biblię, a nie być skazanym na interpretację różnych kaznodziei, którzy kłamią i wykorzystują ignorancję ludzką, by móc tym skuteczniej doić i strzyc swoje "owieczki"...
Zresztą, jest to film fabularny, więc czepianie się, iż bohatera zmotywowała chęć przeczytania Biblii, a nie listu jest trochę małostkowe. Na filmie Maruge mówi też, że miał dwójkę dzieci, których zabili Brytyjczycy. W rzeczywistości miał 15 dzieci i 30 wnuków. Ale tego akurat nie wyłapałeś, albo to ci nie przeszkadzało. Jesteś jakimś religijnym oszołomem?

Nie jestem oszołomem. Zwróciłem uwagę na to, że tak naprawdę jest to podstawa fabuły, a myślę, że o ilości dzieci nie możemy tak powiedzieć.

Tak, ale jak wynika z całego filmu, walka z brytyjskim okupantem, była dla niego rzeczą najważniejszą, dużo ważniejszą niż religia, o której w ogóle nie ma w filmie mowy. (Nawiasem mówiąc jeśli wyznawał jakąś religię, to prędzej był to protestantyzm, niż katolicyzm).
Osią filmu są reminiscencje Maruge z jego walki o niepodległość, dla której poświęcił całe życie i zdrowie, przez którą stracił też całą rodzinę. Mówię o filmie, bo w rzeczywistości było troszeczkę inaczej. Ale film musi być przecież odpowiednio udramatyzowany. Nie ma więc nic dziwnego w tym, że motywacją do nauki w filmie jest list od prezydenta, w którym ten docenia i honoruje jego zasługi i cierpienia dla kraju, a nie jakaś książka do nauki religii. Jest to więc zupełnie logicznym następstwem całej fabuły, a nie żadnym zakrzywieniem rzeczywistości czy przesadą.

Nigdzie nie wspominałem o katolicyzmie :)
Ale masz rację, film musi być udramatyzowany, tak jak większość innych (nasuwa mi się tu np "The Blind Side").
Jednak występuje tu coś w rodzaju jakiegoś przekłamania, mianowicie w filmie, tak jak pisałem, Maruge mówi coś całkiem przeciwnego względem rzeczywistości. Myślę, że odpowiedniejszym zabiegiem byłoby nie poruszanie w ogóle kwestii religii, a nie "krytykowanie jej" (oczywiście nie dosłownie), w przypadku gdy naprawdę była ona jedną z podstaw wydarzenia się tej historii.
No ale jednak interpretacja słów Maruge zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy i chyba na tym kończy się nasza dyskusja ;) Chciałem tylko zilustrować jeden z punktów widzenia.

o wnukach to prawda, ale nie wiem skad wytrzasnales te ilosc jego dzieci. Gdzies tam w biografii bylo napisane ze stracil zone i dzieci, ale w rzeczywistosci jego dzieci zostaly oddane do sierocincow.

Tu:
http://millionairetips.hubpages.com/hub/Kimani-Nganga-Maruge
albo tu:
http://www.nytimes.com/2004/04/03/international/africa/03fpro.html
Choć różne źródła różnie podają. Wiki podaje tylko liczbę wnuków.

Ja zrozumiałam, że on powiedział w filmie, że chce się nauczyć czytać właśnie po to, by samemu móc czytać Biblię, bo nie dowierza kaznodziejom i wolałby móc sam czytać to, co jest w Biblii, żeby nie musieć zdawać się na innych...

Tak, film jest dobry, choć trudno mi zrozumieć tak wiele negatywnych emocji z powodu nauki osoby starszej. U nas też uczono osoby starsze i może to kwestia tego że robiono to masowo, ale raczej nikt nic złego o nauce nie mówił.

Obejrzyj tę scenę jeszcze raz. Tak jak już kilka osób przede mną pisało, ze słów Maruge wynikało, że nie wierzy w interpretacje Biblii kaznodziejom, dlatego chciałby przeczytać ją sam.