PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1262}

Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Dead Poets Society
7,8 314 707
ocen
7,8 10 1 314707
7,4 38
ocen krytyków
Stowarzyszenie Umarłych Poetów
powrót do forum filmu Stowarzyszenie Umarłych Poetów

Niezły film, ale dość przewidywalny. Mówi się w tym filmie o buncie i o poezji, fakt to drugie było wyeksponowane bardzo wyraźnie, ale bunt ? Bunt tych chłopaków był znikomy, w szczególności jednego z głównych bohaterów Neila. Dla mnie to nie był bunt, a potakiwanie głową oraz ukrywanie swoich emocji co doprowadziło do tragedii. Świetna rola Robina Williamsa i to by było na tyle.

ocenił(a) film na 4
Normaden

Zgadzam się. Ecie pecie, nic mnie w tym filmie nie poruszyło, choc byłem w uczniowskim wieku nawet. Wolę sto razy "Piknik".

ocenił(a) film na 5
Normaden

[SPOILER]

Odgrzebuję stary wątek, bo nie chcę zakładać nowego, skoro spostrzeżenia mam podobne. W zasadzie jestem zaskoczona tymi wszystkimi pozytywnymi opiniami, choć może nie sama ich pozytywność mnie zaskakuje, a powtarzalność. Większość osób pisze, że to film o przyjaźni, o pasji, o inspiracji, o buncie, oczywiście z morałem i przesłaniem, więc postanowiłam napisać jak ja go widzę. Od razu zaznaczę, że skoro w ogóle można dyskutować na temat treści filmu i można wyciągać z niego różne wnioski, to jest jego spory plus. Dziś coraz więcej dzieł ogląda się bezrefleksyjnie i szybko o nich zapomina, ale do rzeczy.

Poznajemy grupę chłopców i charyzmatycznego nauczyciela, który zaszczepia w nich słynne carpe diem. Chłopcy są ukierunkowani przez rodziców, poza jednym, który marzy o aktorstwie. Nie zauważyłam, aby pozostali mieli swoje pasje czy pomysły. Dowiadują się o Stowarzyszeniu Umarłych Poetów, które w czasach nauczyciela rzeczywiście było założone przez miłośników poezji i traktowane na poważnie. Panowie czytali, pisali, rozwijali się. Nasi chłopcy wskrzeszają Stowarzyszenie, ale na spotkaniach nie robią nic. Nie ma w nich wielkiej miłości do literatury, te spotkania to bardziej spotkania towarzyskie – wygłupy, dziewczyny. Luz, który jest potrzebny młodym, nie mówię, że nie, ale niewiele wnosi, jeśli chodzi o wolnomyślicielstwo. Wnosiłby, gdyby rzeczywiście tam przerabiali cokolwiek i dyskutowali. Całe nauki Pana Keatinga przyniosły tylko dwa poważniejsze skutki – jeden chłopak odważył się poznać dziewczynę, która mu się spodobała, a drugi odważył się zagrać w sztuce. Aktu odwagi przejawiającego się napisaniem artykułu do gazetki i żartu z telefonem nie liczę, bo był idiotyczny. Idiotyczny, bo to działanie nie prowadziło do niczego sensownego, przez co mam wrażenie, że dzięki Panu Keatingowi chłopcy usłyszeli, że gdzieś dzwoni, tylko nie bardzo wiedzieli, w którym kościele. Powiedziano im o buncie, o chwytaniu dnia, ale nie mieli pojęcia, co kiedy można, co kiedy się powinno, kiedy i z czym warto się wychylić, a kiedy nie. Bunt nie może być pustą sztuką dla sztuki, myślę, że do buntu i do wolnomyślicielstwa trzeba sporo mądrości życiowej, której chłopcy nie mieli, bo byli zwyczajnie zbyt młodzi. Keating powiedział im niby o rozwadze, ale trudno ocenić, czy wzięli to do siebie, czy nie.
Tak czy inaczej nadal mamy młodych ludzi z Keatingowymi ideałami i co się dzieje na końcu? Moim zdaniem spotyka ich gorzka lekcja. Okazuje się, że wcale nie jest różowo, że kończą się marzenia i wybryki, bo wszystko zostaje zatuszowane i wraca do starego porządku. Zatriumfowała obłuda. Co więcej za bycie sobą, za posiadanie własnych poglądów, płaci się wysoką cenę – Keating staje się kozłem ofiarnym i zostaje zwolniony z pracy. Skąd wiadomo, że chłopcy po tych wydarzeniach nie wyciągną wniosków, że jednak nie warto się wychylać? Stanęli na ławkach, owszem, i to było bardzo symboliczne, ale obawiałabym się, że oddali tym hołd nauczycielowi, a co dalej z ich życiem? Skończą te szkoły i zostaną lekarzami czy prawnikami zgodnie z wolą rodziców.

Na marginesie – czy Pan Keating nie był trochę nieodpowiedzialny? Sam był romantykiem, miał swoje zdanie, więc przerabiał z nimi te epoki, które mu się podobały - romantyzm tak, realizm nie :) Kazał im wyrwać rozdział, który uznał za bzdurny. Przeprowadzał z nimi lekcje na boisku ucząc ich filozofii. Mądrej, ale jak oni nie przerabiając programu nauczania mieli potem zdać egzaminy końcowe? Sam dawniej szkołę skończył, a ich chciał doprowadzić do czego?
Podobnie wyrwanie stron, mówił o wolnomyślicielstwie i samodzielnym myśleniu, a zdecydował za nich, że rozdział jest do niczego. Jakim prawem? Wypadało to przerobić i przedyskutować, powalczyć na argumenty, może któryś z chłopców, by się z zawartymi tam twierdzeniami zgodził. I znów, żeby wyrabiać sobie własne zdanie, trzeba poznać wiele rzeczy - i tych wartościowych, i tych bezwartościowych. W innym przypadku zostaje się zwyczajnym ignorantem. Naprawdę dużo można by pisać.

ocenił(a) film na 10
Venus_Vulgivaga

Ciekawe aczkolwiek widać, że pewnych rzeczy po prostu nie dostrzegasz ;)

ocenił(a) film na 5
maveric69

W takim razie wskaż mi te rzeczy. Może przy okazji przydadzą się innym, którzy zajrzą do tego wątku :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones